Skip to content
Menu
0
Twój koszyk jest pusty.
0
Twój koszyk jest pusty.
Menu

Meble inspirowane – tak czy nie? Pomiędzy legalnością a dobrym smakiem | SUBIEKTYWNIE

meble inspirowane Eames DAW chair, oryginał, podróbka
źródło zdjęcia i szczegółowe porównanie oryginału i podróbki tutaj

Charles Eames, autor kilku najczęściej podrabianych krzeseł świata, w tym tego powyżej, napisał tak (źródło):
 The details are not the details. They make the design.
Szczegóły nie są szczegółami. To one tworzą design.

O tym, czym są “meble inspirowane” i dlaczego zajmuje mnie ten temat

Przemykają mi ostatnio przed oczami artykuły o tzw. meblach inspirowanych, dostępnych w wielu sklepach z wyposażeniem wnętrz. “Meble inspirowane” w sklepach opisane są wprost odwołując się do konkretnych projektów, które z wyglądu przypominają, np. “krzesło inspirowane projektem  DAW Eames” (na zdjęciu powyżej). Tak naprawdę nie są one jednak tylko inspirowane – to mniej lub bardziej wierne kopie słynnych projektów.
Artykuły o tych meblach są najczęściej pozytywne, nieraz napisane przez architektów, z których wielu zachwyca się dostępnością takich “designerskich” mebli w stosunkowo niskich cenach. Ogromnie zdziwił mnie ten pozytywny stosunek, szczególnie, że po komentarzach wydawało się, jakby czytelnicy się z nimi całkowicie zgadzali. Jako że ja mam o tym zjawisku przeciwne zdanie postanowiłam sama napisać o tym artykuł prosząc o wypowiedź kilka związanych na co dzień z projektowaniem osób, których zdanie cenię.

Chciałabym jednocześnie zaznaczyć, że w artykule mówimy o świadomym kupowaniu mebli “inspirowanych”. Wiem, że wielu ludzi kupuje takie meble dlatego po prostu, że im się podobają. Nie  widzę w tym nic nagannego, nie wszyscy muszą znać się na designie. 

Aspekt prawny

Zacznijmy od najważniejszego: czy produkcja i sprzedaż takich mebli jest w ogóle zgodna z prawem? O opinię poprosiłam adwokata Elżbietę Bansleben – moją siostrę i blogerkę w Adwokat Na Obcasach.

Należy jasno określić, co mamy na myśli, mówiąc o „meblu inspirowanym”. Jeśli ma to być daleko posunięty eufemizm dla tzw. podróbki, czyli nieuprawnionej kopii, to możemy mieć do czynienia z naruszeniem majątkowych praw autorskich twórcy oryginalnego mebla, o ile osoba ta żyje bądź od jej śmierci upłynął okres krótszy niż 70 lat. Zgodnie bowiem z ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych, po upływie lat 70 od śmierci twórcy, wygasają majątkowe prawa autorskie do dzieła. Tymczasem o inspiracji, która w świetle prawa jest całkowicie dopuszczalna i akceptowalna, możemy mówić jedynie wówczas, gdy mamy do czynienia z takim twórczym przetworzeniem elementów mebla inspirującego, że już własne, indywidualne elementy nowopowstałego przedmiotu decydują o jego charakterze, nie zaś elementy przejęte. Krótko rzecz ujmując: prawo co do zasady mówi „tak” –  dla inspiracji, „nie” – dla plagiatu.


Jak napisałam wyżej, poprosiłam kilka osób, których zdanie cenię, o wypowiedź na temat “mebli inspirowanych”. Zobaczycie, co mi powiedzieli:


Małgorzata Szczepańska
Redaktor Naczelna Elle Decoration

Uważam, że problem leży już w  błędnej interpretacji słowa “inspiracja”.
Inspiracja ma znaczenie pozytywne – to impuls do działania, bodziec, wpływ, a nie określenie na kopiowanie cudzych pomysłów lub realizacji. “Meble inspirowane” literalnie nie oznaczają “mebli podrabianych”. A jednak z  jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu z uporem podróbki nazywa się  “meblami inspirowanymi”, tak jakby słowo to  miało usprawiedliwić niedoskonałość produktu,  naśladującego czasami nawet “niemal idealnie”  świetny oryginał.
Używam określenia “niemal idealnie naśladujących”, bo jednak jakość materiałów i wykończenia zazwyczaj w przypadku podróbek pozostawia wiele do życzenia. Nie pochwalam podrabiania cudzych projektów z racji swojego zawodu i szacunku do praw intelektualnych autorów.
W ELLE Decoration staramy się popularyzować dobre wzornictwo. Przedstawiamy historie projektantów i pięknych przedmiotów, drogę, jaką pokonują twórcy, aby stworzyć mądry projekt. Ta droga nawet w przypadku wyjątkowo utalentowanych osób rzadko bywa prosta i krótka.
A kupowanie podróbek to pójście na skróty.  Zanim sięgniemy po produkt tańszy, bo nieoryginalny, powinniśmy zastanowić się, czy gdybyśmy byli autorami jakiegoś wyjątkowego produktu, chcielibyśmy, by ktoś inny  go kopiował.

Maria Filar
architekt, architekt wnętrz, blogerka w Mieszkać Pięknie


Praca projektantów szeroko pojętych jest niedoceniana, a praktyki kopiowania bądź “inspirowania” się cudzymi pomysłami wpisują się w ten trend. Kupując mebel “inspirowany” nie płacimy za projekt.
Z drugiej strony  jednak  jestem przeciwna windowaniu do zawrotnych cen mebli, które w założeniu miały być na każdą kieszeń. Na przykład Eamesowie, projektanci jednych z najczęściej podrabianych krzeseł, chcieli aby “ofiarować jak najwięcej najlepszych rzeczy, jak największej liczbie ludzi, za jak najmniejsze pieniądze”. Przy obecnych cenach ta idea zupełnie się zatraciła, bo ich meble produkowane przez Vitrę – przynajmniej jak na polskie – realia są poza zasięgiem ludzi przeciętnie sytuowanych.






meble inspirowane, Verner Panton, oryginał, podróbka
Krzesło projektu Vernera Pantona, pierwsze na świecie wyprodukowane z jednego kawałka materiału.
Źródła zdjęć: www.zoetico.com
lifeinsketch.com





Magda Motrenko
blogerka w Wnętrza Zewnętrza


Nie mam nic przeciwko meblom inspirowanym tak samo, jak nie mam nic przeciwko podrabianym torebkom Louis Vuitton. Czy z powodu tańszych kopii ta luksusowa marka straciła swoich klientów? Zdecydowanie nie! Za to teraz wszyscy dobrze znają ich logo. 
Wierzę, że prawo wystarczająco chroni autora pierwotnego projektu. Przy patentach technologicznych twórca ma monopol na swoje rozwiązanie tylko przez x lat, potem mogą z niego zacząć korzystać inni. Dlaczego to ma sens? Bo jeśli miałby się dorobić na swoim wynalazku, to zdąży to zrobić, a jeśli nie jest w stanie sam wypromować swojego rozwiązania, niech pozwoli zrobić to innym. Zapytacie, czemu to takie ważne, by rozwiązania się rozprzestrzeniały. Odpowiedź jest prosta – by żyło się lepiej! Myślę, że komfort wszystkich ludzi na świecie nie może być mniej ważny, niż prawo projektanta i jego spadkobierców do bogacenia się.
Przy meblach patrzymy głównie na wygląd, a to błąd! Wyobraźmy sobie, że ktoś zrobił przepiękne, jednak bardzo niewygodne krzesło. Dlaczego mielibyśmy uniemożliwiać innym udoskonalanie tego projektu tak, byśmy mogli cieszyć się zarówno wyglądem mebla, jak i jego wygodą? 

Agnieszka Puchnyr

architekt, bloger w Pani Dyrektor

Według mnie zagadnienie etyki mebli inspirowanych jest kwestią skali, w jakiej staramy się  ją zmieścić. Jestem racjonalistą i widzę, że na sprawę można patrzeć z różnych stron:

Z punktu widzenia projektanta:
Jeśli projektant nie poczynił starań o opatentowanie wzoru oraz nie wyciąga prawnych konsekwencji za jego kopiowanie, nie może się użalać i z pewnością tego sam nie robi. Ten, kto ma kupić od niego oryginalny mebel – kupi a ten, kto chce rozwiązania zastępczego i tak nie byłby jego klientem.

Dziw bierze, że afery o produkty markowe nie rozpoczynają się u bardzo bogatych potencjalnych klientów tylko u tych aspirujących. Rozumiem, że kiedy te wysoka kwota zapłacona za oryginalny projekt uszczupli budżet trzeba sobie jakoś wytłumaczyć tę decyzję, a walka z imitacją może być strategią na potwierdzenie słuszności wydania pieniędzy. Oczywiście projektant zawsze wypowie się w tonacji obronnej, ale zapewne zdaje sobie sprawę z prawideł rynkowych i świadomie wybiera cenę dla swojego dzieła.

Z punktu widzenia firmy produkującej:
Myślę, że design mebli można rozważać w skali torebki Louis Vuitton czy zegarka Rolexa. Czy Rolex wytacza swój oręż przeciwko chińskim zegarkom za 10 euro, imitującym oryginały? Na rynku funkcjonują biznes szwajcarski i biznes chiński i oba mają się dobrze. 

Z punktu widzenia kupującego aspirującego:
Jeśli zarabia się 2 tys., a marzy się o meblu za 20 tys. to lepiej w imię designu nie rujnować budżetu rodzinnego. To i tak bardzo dużo, że ktoś ma energię i czas na interesowanie się tym, co ładne!

Dagmara Jakubczak

historyk sztuki, blogerka w FORelements

Design to myśl, to idea. Za projektem stoi ciężka praca jego twórcy – od pomysłu do realizacji. To lata nauki i zbierania doświadczeń, inwestowania i  prób. Odbiorca widzi w sklepie już gotowy produkt i bardzo często nie zdaje  sobie sprawy, że jego powstanie i wersja końcowa były często poprzedzone wielkim nakładem myśli, wysiłku, czasu i pieniędzy. Jestem zdecydowaną i zdeklarowaną przeciwniczką tak zwanych “mebli inspirowanych”, replik i wszelkich innych kopii wypuszczonych na rynek bez licencji oryginalnego producenta. 
Nie trafiają do mnie argumenty ekonomiczne  typu “a co zrobić, jeśli kogoś nie stać”. Jak to, co zrobić? Poszukać innego  produktu, który będzie się mieścić w budżecie i estetyce odbiorcy. A może wyzwolenie kreatywności i zbudowanie czegoś samemu? Nie brakuje poradników i blogów z instrukcjami DIY (“zrób to sam”). Kupienie “kultowych replik” to pójście na skróty, na łatwiznę oraz wspieranie nieuczciwej konkurencji. To zgoda na bylejakość w bardzo szerokim  wymiarze, również mentalną, oraz zwykłe wyrzucanie pieniędzy w błoto.  Trzeba pamiętać, że jeśli replika kosztuje dziesięć razy mniej niż oryginał,  do jej wyprodukowania zostały użyte materiały niższej jakości oraz samo  wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Dlaczego określone meble stały się kultowe? Bo przetrwały próbę czasu, dekady użytkowania i wciąż służą oraz cieszą i pięknie wyglądają. Tania podróba rozpadnie się po kilku latach i pozostanie po niej tylko niesmak.

meble inspirowane, Ikea, tulip chair, docksta, oryginał, podróbka
Po lewej stronie stół projektu Eero Saarinena, który zmarł w 1961 roku. Od jego śmierci minęły więc 54 lata…Czy to plagiat, czy inspiracja? Nie jestem pewna, ale chyba jednak inspiracja?
zdjęcia: IKEAdwr.com. Więcej przykładów z IKEI tu.





Katarzyna Gal

architekt wnętrz, blogerka w Home Glamour Now
Jestem zdecydowaną przeciwniczką “mebli inspirowanych” bo nie ma w nich nic z inspiracji. Nie rozumiem zupełnie kupowania mebli podrabianych i udawania, że produkty oryginalne. Jest wiele innych produktów (w tym również polskich), które warto brać pod uwagę, jeśli dysponuje się mniejszym budżetem. Uważam też, że namawianie przez projektanta do kupowania takich mebli jest godne potępienia – klient może nie wiedzieć, co jest oryginałem a co podróbką, ale projektanci już muszą.

Katarzyna Bobocińska
blogerka w Conchita Home
Jakiś czas temu na Facebooku wybuchła afera związana z firmą która wzorując się na projektach ikon światowego designu sprzedawała swoje kopie w dużo niższych cenach. Bardzo mi się to nie podobało, nie uważam jednak, że mam prawo ograniczania innych. Jeśli pokazujemy na blogach piękne zdjęcia, a ludzie się nimi inspirują i chcą mieć w domu podobne meble, jest to ich wybór. Tak jak kiedyś można było kupić na Stadionie Narodowym vel Jarmark Europa masę podróbek w których chodziło pół Warszawy i okolic, tak teraz w każdym mieszkaniu można znaleźć taki “klasyk designu”. Myślę, że to kwestia świadomości społecznej i że z czasem się to zmieni. Wierzę, że ludzie zrozumieją, że podróbka Eames’a nie zrobi na nikim wrażenia. Prowadzę cykl artykułów “Okiem na design” i bardzo często rozmawiam z młodymi twórcami, którzy, gdy tylko ich popularność wzrastała, byli okradani ze swoich oryginalnych wzorów. To smutne. To naganne. To złe.




meble inspirowane, Tolix Marais, oryginał, podróbka
krzesło Tolix Marais – oryginał i krzesło “inspirowane. Żródła zdjęć: www.mattblatt.com.au, www.cnbhomes.com
Monika Arczyńska
architekt, wykładowca Politechniki Gdańskiej, blogerka w Six Letter City

Kiedy Kasia poprosiła mnie o opinię, w pierwszej chwili chciałam automatycznie opowiedzieć się przeciwko podróbkom. Rozumiem jednak, że cena klasyków designu faktycznie bywa nieprzystępna dla zwykłego zjadacza chleba. Przewaga oryginalnych produktów to jednak ich doskonała jakość, która sprawia, że warto oszczędzać nawet kilka lat, aby wymarzony fotel czy lampa służył przez długie lata. Wydaje mi się, że wszystko zależy od motywacji zakupu. Jeśli klasyk designu w domu ma działać jako symbol statusu („nie dość, że znam się na designie, to jeszcze mnie na niego stać”), to jest to równoważne noszeniu podróbki torebki Louis Vuitton. Inna sprawa, jeśli ktoś marzy od zawsze o tym, aby cieszyć oczy ulubionym przedmiotem, ale nie pozwalają mu na to finanse. Wówczas „inspirowane” produkty stanowią kompromisowe rozwiązanie, ale z uwagi na nieporównywalnie gorszą od oryginałów jakość, zamiast nabrać szlachetnej patyny, po prostu się zniszczą. A przecież to właśnie ta „patyna” składa się na przyjemność długoletniego użytkowania tych wyjątkowych przedmiotów. Osobiście mam problem z podróbkami i pewnie dlatego jedynym klasykiem designu w moim mieszkaniu jest wygrana niegdyś miniaturka Aluminium Chair Eamesów.

meble inspirowane Eames Lounge chair, oryginał, podróbka
oryginalny Eames Lounge Chair (czarny)  jego podróbka. Widzicie różnice? – źródło

Jak widzicie, pojawiło się wiele głosów nie będących przeciwnymi “meblom inspirowanym”. Oczywistym dla mnie jest, osoby niezwiązane na co dzień z projektowaniem nie będą wiedziały czy mebel, który kupują, jest oryginałem czy nie – i nie muszą. Nie zawsze wyraźna jest też granica pomiędzy inspiracją a plagiatem. Jednak my, profesjonaliści, powinniśmy to wiedzieć.


Czy jestem naiwna wierząc, że zawód architekta zawiera w sobie misję? Czy może to już przeżytek, a projektowanie sprowadza się tylko do osiągnięcia możliwie najbardziej efektownego wyniku końcowego?
Bo szczerze wierzę w to że my, architekci, musimy mieć świadomość tego, czym jest dobre i świadome projektowanie, czym jest dobra jakość i wartość myśli, która zawarta jest w dobrym projekcie. Dlatego warto uwrażliwiać otoczenie na to, że wartość projektu nie leży wyłącznie w wyglądzie zewnętrznym, a naszym klientom, zamiast podróbek, proponować świetnie zaprojektowane współczesne meble (jest wiele opcji w cenach “mebli inspirowanych”) lub na przykład oryginalne, odnowione meble z okresu PRL.

W moim domu nie będzie “mebli inspirowanych”. Do rzeczy podrabianych czuję niechęć. Oprócz strony etycznej, z punktu widzenia czysto estetycznego krzesło “inspirowane” jest trochę jak buty czy sofa z “ekoskóry”, poliestrowe zasłony i ciuchy, MDF udający drewno. Będę z całą mocą odradzać je moim klientom i z pewnością nie znajdą miejsca w moim domu.

Ciekawi mnie co myślicie Wy, moi czytelnicy. Udało mi się Was przekonać do nie-lubienia mebli inspirowanych? 😉



psssst – tu macie wpis o alternatywach dla podróbek 🙂



Poszukujesz więcej wartościowych informacji o planowaniu wnętrz i remontach?

Zobacz moje e-booki

Umów się ze mną na konsultacje online

Jeśli chcecie zostać ze mną dłużej, zapraszam Was do moich dwóch grup na Facebooku:

30 komentarzy

  1. Anonimowy
    7 lipca 2015 @ 09:22

    Ja omal nie kupiłam podróbek, ponieważ kompletnie sie nie orientowałam w designie zanim trochę poczytałam. Lubię otaczać sie przedmiotami, które mi się podobają i generalnie mam w nosie co zachwyca innych i co stało się klasykiem designu. Wybierają przedmioty kieruję się głównie cechą oryginalności ale nie w sensie poruszanym w dzisiejszym wpisie. Lubię rzeczy, których nie widzę w każdym piśmie wnętrzarskim, blogu, sklepie meblowym czy mieszkaniu znajomych. Jednocześnie jestem minimalistką, kupuję bardzo rzadko i ogromną rozwagą, więc w porę się zorientowałam, że coś za często spotykam krzesło, które mnie zachwyciło (w internecie) i ta cena, zbyt przystępna…

    Ja nie uważam, że produkty Eamsów, Pantona, tolixy itd powinny kosztować mniej. Owszem one kiedyś były stworzone dla pewnej idei: dostępności ale do dziś zapracowały na to by być czymś więcej. Stały sie klasykami więc mają prawo kosztować tyle na ile się je wycenia. Dziś reprezentują inną ideę: że warto tworzyć produkty piękne, ciekawe, niepospolite, niedrogie w produkcji, ponadczasowe, bo są piękne, trwałe, komfortowe, ich stworzenie staje się na lata źródłem satysfakcji finansowej i prestiżu a zakup inwestycją. To motywujące zarówno dla twórcy jak i nabywcy.

    Przede wszystkim powinny zrozumieć to firmy produkujące "inspiracje". Że powinny tworzyć produkty nowe, ciekawe, inwestować w młodych, zdolnych, pomysłowych, żebyśmy mogli podziwiać i kupować nowe rozwiązania, nowe formy a nie od dekad zadowalać się kilkoma produktami, budzącymi zachwyt i pożądanie. Spokojnie w cenach inspiracji można byłoby zaoferować nowe, ciekawe produkty, które w przyszłości mogłyby osiągnąć sukces na miarę Eamsów. Nie brakuje pomysłowych młodych projektantów, którzy muszą szukać produkcji, budować markę, skupiać się na rzeczach pobocznych zamiast tworzyć dla korzyści wszystkich. A w świadomości cywilizowanego obywatela plagiat powinien być plagiatem i powodem do obciach, po prostu. Inspiracja będzie wtedy gdy nawet w miarę wiernie ktoś stworzy produkt własnymi rękami i na własne potrzeby. Nie możemy mówic o inspiracji wtedy gdy firma naśladuje produkt oryginalny po to by go udawał i na nim zarabiać, to nieuczciwe.

    Nie rozumiem dlaczego rynek meblowy tak przysnął na dziesięciolecia. w odzieży jakoś sensowniej to wygląda. Wilkie firmy i wielcy kreatorzy tworzą modę absolutnie nie dla przeciętnego zjadacza chleba ale zarabiają przy tym na swojej pomysłowości i kreatywności. Potem wkracza moda popularna, jej projektacji inspirują się w rozsądny sposób oryginałam, przetwarzają na modę ulicy, na bardziej przystępne wzory i tkaniny dają drogą metkę i zarabiają, potem produkty znów zostają uproszczone i na ubraniach, często z tych samych fabryk doszywa się metki tańszych marek aż do najtańszych w miarę jak już kończy się dany trend. A wszystko dzieje się błyskawiczne bo sezon to zaledwie 3 miesiące. Co w tym czasie robi branża meblowa? Kopiuje klasyki albo tworzy maleńkie manufaktury bez szans na spektakularny sukces.

    Alicja

    Reply

    • Katarzyna Antończyk, Architekt Na Szpilkach
      7 lipca 2015 @ 12:24

      Zgadzam się z Tobą – szkoda, że na rynku brakuje świeżych projektów w przystępnych cenach (tj. w cenach mebli inspirowanych). Może to się nie sprzedaje?

      Reply

    • Wiola J. Sutasz (soutache)
      28 lipca 2015 @ 09:44

      Ogólnie myślę, że studenci tworzą super projekty, u mnie na roku jest co podziwiać i jak jeżdzę na konkursy/wystawy bądź targi to także jest na czym oko zawiesić… Co z tego skoro prawie żadna firma się tym nie interesuje i nie kupuje pomysłów od młodych, zdolnych? wolą właśnie produkować meble inspirowane bo to się na pewno sprzeda… A myślę że warto promować i szerzyć niektóre projekty studentów 🙂

      Reply

    • Katarzyna Antończyk, Architekt Na Szpilkach
      28 lipca 2015 @ 12:41

      To nie jest całkiem tak, że stworzy się fajny projekt i już, można produkować. Trzeba wiedzieć, jakie są koszty masowej produkcji, moc przerobowa producenta, trzeba przetestować produkt tak, aby zminimalizować ryzyko reklamacji. Ciekawi mnie, czy ci zdolni studenci nie są po prostu mało przedsiębiorczy. Producenci chcą zarobić pieniądze – trzeba im udowodnić, że to przy danym projekcie możliwe.

      Reply

  2. Anonimowy
    7 lipca 2015 @ 09:28

    Jeśli twórca nie żyje, nie widzę nic złego w sprzedaży mebli inspirowanych, szczególnie, jeśli sprzedawca informuje nas o swojej "inspiracji". Nie oszukujmy się, ale meble to nie dzieła sztuki, a przedmioty użytkowe, które w zamyśle mają być produkowane na masową skalę i nie do stawiania i podziwiania, ale do codziennego użytku. 70 lat (od chwili śmierci projektanta) ochrony patentu to strasznie długo i gdyby ludzkość w przeszłości przestrzegała podobnych zasad, to lepiej nie myśleć, gdzie znajdowalibyśmy się teraz 😉

    Reply

    • Katarzyna Antończyk, Architekt Na Szpilkach
      7 lipca 2015 @ 10:05

      Dlatego zgadzam się, że "inspirowanie się" jest jak najbardziej wskazane – rozwija nas i dodaje wartość do przedmiotu będącego efektem inspiracji. Jednak nie czuję, żeby kopiowanie wyglądu zewnętrznego rozwijało jakoś szczególnie ludzkość, bo projektanci takich mebli chcą tylko, aby mebel najbardziej przypominał zewnętrznie oryginał, nie mają na celu np. polepszenia wygody użytkownika czy zmiany materiałów lepsze pod jakimś względem. Wydaje mi się, że IKEA dość mądrze się inspiruje – w przykładzie stołu powyżej umożliwiła styczność z dobrym dizajnem szerokiemu gronu odbiorców zmieniając materiały na tańsze i praktyczniejsze.

      Reply

    • Anonimowy
      7 lipca 2015 @ 10:50

      Meble "inspirowane" dają kontakt z dizajnem na najwyższym poziomie odbiorcom, którzy normalnie nie mieliby szansy na takie doświadczenie. Np. dzieci rodziców, którzy w swoim domu wstawili jakiś mebel "inspirowany" wyrabiają sobie pewne poczucie estetyki, które może zaowocować w przyszłości. Generalnie rzecz biorąc, to to, co piszesz o stole Ikea odnosi się także do tych wstrętnych mebli "inspirowanych" – są one wykonywane z tańszych surowców, mimo że ich wygląd jest tylko kopią. Tak jak pisałam wyżej – dla mnie jeżeli projektant już nie żyje, a firma zaznacza, że jest to tylko "inspiracja", wszystko jest okej i nikogo piętnować nie będę.

      Ogólnie ciężki i ciekawy temat 🙂

      Reply

    • Anonimowy
      7 lipca 2015 @ 11:12

      Meble "inspirowane" dają kontakt z dizajnem na najwyższym poziomie? Naprawdę?

      Alicja

      Reply

    • Anonimowy
      7 lipca 2015 @ 18:30

      Alicjo, a czemu nie? Mówimy tutaj o replikach, czasami tak trudnych do odróżnienia, że pewnie i sam projektant by się zastanawiał 😉

      Reply

  3. Agat
    7 lipca 2015 @ 12:56

    Zgadzam się z Panią Agnieszką Puchnyr. Jeśli twórca nie walczy o swoje dzieła to nie powinien mieć później pretensji do całego świata, że jego wytwory są podrabiane i sprzedawane masowo.

    Reply

    • Katarzyna Antończyk, Architekt Na Szpilkach
      10 lipca 2015 @ 20:49

      To trochę tak, jakby powiedzieć, że jak ktoś zostawił gdzieś portfel i ten portfel został ukradziony, to nie może mieć o to pretensji. Nawet jeśli było to nieostrożne, to nie usprawiedliwia złodzieja w żaden sposób.

      Reply

  4. T3 Atelier
    7 lipca 2015 @ 14:27

    Nasz komentarz pół serio, pół szyderczo:

    "Z drugiej strony jednak jestem przeciwna windowaniu do zawrotnych cen mebli, które w założeniu miały być na każdą kieszeń. Na przykład Eamesowie, projektanci jednych z najczęściej podrabianych krzeseł, chcieli aby "ofiarować jak najwięcej najlepszych rzeczy, jak największej liczbie ludzi, za jak najmniejsze pieniądze". Przy obecnych cenach ta idea zupełnie się zatraciła, bo ich meble produkowane przez Vitrę – przynajmniej jak na polskie – realia są poza zasięgiem ludzi przeciętnie sytuowanych."

    "Z drugiej strony jednak jesteśmy przeciwni windowaniu do zawrotnych cen projektów wnętrz, które w założeniu powinny być na każdą kieszeń. Przy obecnych cenach za m2 projektu wnętrz idea dostępności dla mas zupełnie się zatraciła, bo projekty wnętrz wykonywane przez biura – przynajmniej jak na polskie – realia są poza zasięgiem ludzi przeciętnie sytuowanych."

    To, że nas nie stać na Porsche nie oznacza, że mamy je ukraść, bo też chcemy nim jeździć. To, że nie stać nas na projektanta wnętrz nie oznacza, że mamy go okraść z koncepcji, za którą sprytnie nie zapłacimy. Nie każdy produkt i nie każda usługa jest dla wszystkich. Kradzież projektu mebla, projektu wnętrz i samochodu jest cały czas tą samą kradzieżą. I próby usprawiedliwienia są tutaj nie na miejscu. Najbardziej przeraża fakt, ze usprawiedliwiają to często architekci, którym powinno bardzo zależeć na ochronie własności intelektualnej

    Reply

    • Wnętrza Zewnętrza
      7 lipca 2015 @ 16:27

      Mówienie o kradzieży jest sporym przegięciem. Mówimy tu wyłącznie o legalnym kopiowaniu pomysłów – wszystko zgodnie z literą prawa. Tak samo jak legalnie można produkować żarówki, które, proszę sobie wyobrazić, też ktoś wymyślił! I tak jak można produkować auta, które – uwaga – też ktoś wymyślił! I tak jak można produkować koła do różnych pojazdów, które – tu zaskoczenie – też ktoś wymyślił! Wszystko już ktoś wymyślił! I wszystko jest do czegoś podobne! Co teraz?

      Reply

    • mieszkacpieknie
      7 lipca 2015 @ 18:51

      Ale chyba mylicie pojęcia trochę- wspomniałam o Eamsach, którzy takie mieli podejście do dizajnu- szukali tanich rozwiązań materiałowych- które pozwolą na stworzenie dobrych projektów dla mas. Kiedy to Oni na nich jeszcze zarabiali, meble produkowała firma Herman Miller i ceny były absolutnie na kieszeń przeciętnego Kowalskiego. Myślę, że z Ich perspektywy dzisiejsza cena mebli mogłaby być co najmniej niezrozumiała;) Co do projektów wnętrz- jeżeli ktoś byłby idealistą i projektował w poczuciu misji- to czemu nie. Nawet wolałabym sobie w ten sposób tłumaczyć skąd biorą się biura, które liczą po 30 pln za metr2 😀

      Reply

    • Wnętrza Zewnętrza
      8 lipca 2015 @ 09:53

      Ja się odniosłam tylko do ostatniego akapitu! 🙂

      Zwrócenie uwagi na stosunek obecnego właściciela praw autorskich do idei projektanta też sporo ukazuje.

      Reply

    • mieszkacpieknie
      8 lipca 2015 @ 10:25

      O myleniu pojęć pisałam do T3 Atelier 😉 Nie ogarniam komentarzy. Z Tobą Magdo pod pewnymi względami się zgadzam- zwłaszcza właśnie w architekturze i wzornictwie- granica między kopią a inspiracją może być naprawdę trudna do uchwycenia i bardzo cienka. Tak jak piszesz- wszystko już było!

      Reply

    • T3 Atelier
      12 września 2015 @ 13:20

      "Mówienie o kradzieży jest sporym przegięciem. Mówimy tu wyłącznie o legalnym kopiowaniu pomysłów – wszystko zgodnie z literą prawa. Tak samo jak legalnie można produkować żarówki, które, proszę sobie wyobrazić, też ktoś wymyślił! I tak jak można produkować auta, które – uwaga – też ktoś wymyślił! I tak jak można produkować koła do różnych pojazdów, które – tu zaskoczenie – też ktoś wymyślił! Wszystko już ktoś wymyślił! I wszystko jest do czegoś podobne! Co teraz?"

      Witamy ponownie, nie mówimy samochód- samochód, żarówka-żarówka, krzesło-krzesło, damska torebka-damska torebka, tylko mówimy Porshe-prawie Porshe (w Chinach), Vitra-prawie Vitra (w Polsce z Chin), Louis Vuitton-prawie Louis (też z Chin). Good Year nie produkuje identycznego, lub niemalże identycznego koła jak Pirelli, tylko szuka własnych rozwiązań.

      PS. Drobna uwaga na przyszłość. Silenie na kąśliwa ironię, która jest de facto infantylna (uwaga ktoś wymyślił żarówkę i koło) nie wnosi nic do dyskusji, raczej świadczy słabiuśko, oj bardzo słabiuśko o adwersarzu.
      Pozdrawiamy
      T3

      Reply

  5. Amandus Concept Store
    8 lipca 2015 @ 15:20

    Podpisujemy się rękami i nogami pod postem Pani Antończyk. Nie wyobrażamy sobie sprzedawać mebli inspirowanych, chociaż pewnie moglibyśmy materialnie na tym więcej zyskać. Nie mamy oporów, by nazywać tego typu "inspirowanie się" kradzieżą własności intelektualnej.

    Reply

    • Katarzyna Antończyk, Architekt Na Szpilkach
      10 lipca 2015 @ 20:47

      Cieszę się, że się ze mną zgadzacie 🙂

      Reply

  6. Iwona Cała Lektury Architektury
    9 lipca 2015 @ 08:10

    Właściwie wszystko zostało powiedziane. Dodam tylko, że nazywanie tych podróbek "meblami inspirowanymi" jest nieporozumieniem. Należałoby sięgnąć do słownika i doprecyzować czym jest inspiracja w sztuce.

    Reply

  7. Anonimowy
    11 lipca 2015 @ 09:19

    Dziękuję Ci za ten wpis. Trafiłam tutaj już jakiś czas temu i tak sobie czytam, czytam i kiwam głową z uznaniem. Kawał dobrej roboty z blogiem! Widać, że jesteś pasjonatką i wkładasz w to dużo serca. Uwielbiam Twój cykl "Wnętrza filmowe" 🙂 To tak słowem wstępu.

    Meble tzw. inspirowane (chociaż według mnie można byłoby spokojnie użyć słowa: kopiowane) to jak już było wspomniane, bardzo kontrowersyjny temat. Nie podoba mi się, gdy coś nie jest drewnem, tylko je udaje. Tak samo jest z meblami, które udają. Meble oryginalne, które są mówiąc krótko, bardzo drogie, są naprawdę piękne i to widać w każdym szczególe. To jest właśnie istota projektowania. Dla mnie samą przyjemnością mogłoby być oglądanie ich w albumie, niekoniecznie w mieszkaniu.

    Jestem w stanie zrozumieć ludzi, którym jakiś przedmiot bardzo się podoba, więc chcieliby taki mieć w domu i decydują się kupić namiastkę tego, czym ten mebel faktycznie jest. Ja jednak nie lubię półśrodków i jeśli nie stać mnie na krzesło Eamesów, to mimo, że bardzo mi się podoba, to nie kupię podróbki. Jak już wspominałaś we wpisie – jest bardzo wielu polskich, mało znanych projektantów, których przedmioty mogą być tak samo piękne, ale już bardziej przystępne cenowo. Jeśli już jesteśmy w jakiś sposób "świadomi designu" (a jesteśmy, bo znamy historię mebli i trendy, i tak dalej), to o wiele dojrzalsza jest taka świadomość, dzięki której wybieramy coś, co jest prawdziwe.

    Smuci mnie, że na świecie w projektowaniu nadal króluje bylejakość, chociaż powoli jest detronizowana. Cieszę się, że poruszasz ten temat i wierzę, że każdy, kto go przeczyta, zastanowi się nad całą sprawą 🙂

    Pozdrawiam!

    Reply

    • Katarzyna Antończyk, Architekt Na Szpilkach
      14 lipca 2015 @ 20:26

      Mamy chyba podobne podejście co do zasady – tak jak Ty, nie lubię udawanego drewna i półśrodków 🙂 Pozdrawiam serdecznie i cieszę się, że wracasz na mój blog! 🙂

      Reply

  8. Anonimowy
    13 lipca 2015 @ 15:34

    Zgadzam się z Tobą w 100%. Od dzisiaj jestem czytelniczką Twojego bloga.
    Pozdrawiam Ewa

    Reply

    • Katarzyna Antończyk, Architekt Na Szpilkach
      13 lipca 2015 @ 15:39

      Ewo, bardzo się cieszę! 🙂

      Reply

  9. Anonimowy
    14 listopada 2015 @ 20:14

    Bardzo mnie zaciekawił Twój post gdyż jako architekt wnętrz sama borykam się z tym "tworem". Jest to bardzo trudny temat na tle wnętrzarskim, który jest rzadko poruszany.

    Jako profesjonalista i osoba zaznajomiona z designem odczuwam lekki niesmak w odniesieniu do tego terminu. "Kopie", i nie bez przyczyny użyłam tego słowa gdyż uważam, że pojęcie "meble inspirowane" jest nie właściwym określeniem. Inspirując się daną rzeczą wyciągamy z niej jej esencje lub dany element a nie całkowicie ją duplikujemy! Nie mydlmy sobie oczu i wmawiajmy sobie, że to meble inspirowane. Poza aspektem artystycznym i inspiracyjnym – istnieje również aspekt etyczny!

    Jak już wspomniała poprzedniczka, kopia nie jest w stanie zaszkodzić tak znanej marce. Marki takie jak Louis Vuitton, Chanel czy Dior moją swoje kopie od wielu, wielu lat, a pomimo tego nadal należą do najbardziej rozpoznawalnych, prestiżowych i przodujących marek świata! Być może właśnie te kopie wzmocniły ich pozycje rynkową – stały się dzięki nim bardziej rozpoznawalne. Ciężko powiedzieć… lecz na pewno było to nieetyczne.
    Kupując taki produkt w niejakim stopniu proces twórczy, czas i zaangażowanie projektanta w stworzeniu oryginalnego mebla został niedoceniony.

    Z drugiej strony jestem w stanie zrozumieć, że chęć posiadania ekskluzywnych dóbr wiążę się z aspektem ekonomicznym i nie każdy może sobie na to pozwolić.
    Wyprodukowanie niemalże identycznej DOBREJ kopii wiąże się z jakaś wrażliwością artystyczną, jestem w stanie to zrozumieć lecz nie będę wmawiać sobie, bądź komuś, że to mebel inspirowany. Jeżeli komuś nie przeszkadza ten aspekt i zdaje sobie sprawę z kupionego produktu jestem w stanie to uszanować.
    Wszytko jest dla ludzi 🙂

    Warto jednak poszukać innych alternatyw.Bardzo często projektanci wypuszczają tańszą wersję o podobnych cechach. Może wykorzystać taką opcję?

    Serdecznie pozdrawiam i czekam na więcej TRUDNYCH postów o tej tematyce!
    Alexandra N z ANdesigned
    http://www.an-designed.com

    Reply

    • Katarzyna Antończyk, Architekt Na Szpilkach
      14 listopada 2015 @ 20:34

      Temat jest rzeczywiście bardzo trudny, i jeszcze trudniejszy we wnętrzach komercyjnych, czy na wynajem, niż we wnętrzach mieszkalnych – tam liczy się efekt, jaki wnętrze wywrze na klientach czy potencjalnych klientach, a meble inspirowane – kopie – są tanie a wyglądają "drogo" i są dobrze odbierane. Jestem za tym, żeby – jeśli to tylko możliwe – unikać kopii a przede wszystkim, tak jak piszesz, uświadamiać i nie mydlić oczu. Serdecznie pozdrawiam.

      Reply

  10. Anonimowy
    18 lipca 2018 @ 10:14

    ´Ray Eames, autor kilku najczęściej podrabianych krzeseł świata, w tym tego powyżej, napisał tak (źródło):
    The details are not the details. They make the design.
    Szczegóły nie są szczegółami. To one tworzą design.´

    Ray była żoną Charles´a. To on wypowiedział te słowa. Aczkolwiek oboje zajmowali się designem. 🙂

    Reply

    • Katarzyna Antończyk, Architekt Na Szpilkach
      20 listopada 2018 @ 20:17

      Ach te amerykańskie imiona, nie wiadomo czy męskie, czy żeńskie 😉 dziękuję za uwagę! poprawiłam w tekście.

      Reply

  11. Ada
    2 grudnia 2019 @ 23:54

    Zgadzam się jak najbardziej, a linia dzieląca kopiowanie a inspiracje jest dość cienka. Mam jednak inna uwagę do zamieszczonych powyżej zdjęć fotela w skórze. Z tego co się orientuje oryginały stały na 4 nogach, a tu czarny fotel wskazany jako oryginał stoi na 5;) czyżby jednak dwie inspirowane podróbki?

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *